Aliquid fregit
Rex
Wizytując ścianę wschodnia naszej Ojczyzny, z ogólnie wiadomego obowiązku, bo tam mam meldunek i tam leżała moja karta do wolności, zaobserwowałem dziwną anomalię, lub zwyczajnie, jak by to powiedział Aurel, coś się zdupcyło. Ktoś czegoś nam dosypuje do mózgu albo tylko do wody!? To jest niemożliwe,
żeby człowiek z własną matką nie potrafił racjonalnie rozmawiać! Wietrzę podstęp pewnego speca od geotermalnych biznesów, a może to zwyczajne przekazy podprogowe? Sam nie wiem, a i odpowiedzi nie szukam. Jednym słowem, coś się zdupcyło.
Przy okazji przyszło mi przełknąć jeszcze jeden śliski kąsek, mianowicie wspomniana moja rodzicielka zrobiła ogórki. Miały być małosolne, a wyszły śliskie gluty. I tutaj potrzebuje diagnozy fachowca. Czy to kiepskie ogórki, czy chiński czosnek, czy sól z pod zimowych opon, a może ta zainfekowana geotermalna woda? Dzielę się z Wami tą rozterką, bo oczywiście bardziej szkoda mi mamy, a ogórki wystarczyło tylko opłukać.
A szok dopiero nastał, gdy wróciłem na Śląsk, gdzie mojej Agis karta do głosowania czekała w jej wsi i już po kilku godzinach miało być wszystko jasne.
1% co to jest? To jest przy 0,2 promila w dniu następnym dużo, zostało 0,2 promila które rano trzeba było zredukować, kac po wiejskim bimbrze minął, a z resztą trzeba będzie żyć. Ale z drugiej strony, to może i dobrze, że wreszcie nie będę mogli na nikogo innego zwalić odpowiedzialności za nadciągający upadek. I po co ja
Wam to wszystko plotę, nastały czasy, do których należy się przystosować, dlatego skoro mają już swojego sołtysa, to Nam pozostaje mieć coś własnego, a
nawet swojskiego!? Chcę ogłosić konkurs dnia drugiego, na dwie krauzy (dla Litwinów: słoiki), pierwszy dotyczy sławetnych ogórków, a drugi smalcu.
Osobiście funduje nagrodę, nic innego jak wspomniany sławetny wschodnio-polski bimber. Oczyma wyobraźni widzę zastawione stoliki turystyczne (przepraszam Glizda, za te stoliki, ale to się już chyba nie zmieni) sznitami z tłustym i łogórkami z plastikowego bukłaku na wodę, który w czasach już niestety minionych robiła nieodżałowana Matka.
Rzucam wyzwanie: która gospodyni, potrafi przyrządzić smalec z tej świni (miejsce na dowolny obrazek), a który kucharz swój ogórek wychwali (tutaj bez obrazka, zbereźniki)? Czyż nie jest to odpowiednia zachęta do wspólnego sprawdzenia smaków świata, daj Bóg spróbować kanadyjskiego smalcu, wykwintnych francuskich frykasów z wieprzowej dupy (musiałem to napisać), niemieckiego szpeku z richtich dobrym chlebem, a może ktoś jeszcze pamięta litewski chleb i ogórki z miodem. Liczę też na udział w konkursie zastępu braci myśliwskiej. A i proszę o wyrozumiałość dla wegańskiego smalcu. Mocno się rozmarzyłem i już nie mogę się doczekać Was wszystkich. Pamiętajcie: smalec i ogórki pozwolą przetrwać wszystko, pięć lat szybko minie. A nam może narodzić się nowa wspaniała tradycja dnia drugiego, bo nie ma nic lepszego na kaca, jak luft z materaca.
Pysk
ps. Gdyby brakowało pomysłu na dzień trzeci, to można sprawdzić się w robieniu nalewek, ale to może być kłopotliwe, bo jaka może być w takim konkursie nagroda? Może jakiś turystyczny respirator. W służbie zdrowia się marnują, to może w kajakach się przydadzą?
(19.07.2020)