Historia A. K. W. Kajman

Historia A. K. W. Kajman

(1971-1980) Pierwsze lata i okres pierwszej świetności.

Historia AKW Kajman rozpoczyna się od książki Wacława Korabiewicza „Kajakiem doMinaretów“. Książka zakupiona została w antykwariacie w 1968 roku za Złotych polskich pięć, …była pożółkła od starości i naznaczona tłustymi plamami z margaryny paluchami poprzednichwłaścicieli. Miejscami miała też naderwane strony, co jednak nie ujmowało jej treści. Młodemu, wówczas szesnastoletniemu, nabywajacemu ją człowiekowi otworzyła ona jednak oczy na szeroki swiat. Rok później, latem, siedział on już w od kogoś pożyczonym i przez kogoś podziurawionym, teraz pośpiesznie łatanym kajaku i próbował Wisłą, prawie od jej źródeł dotrzeć do Bałtyku. Kajak zatopiła mu powódź pod Warszawą. Pomimo tego wizja podróży do „szerokiego świata“ wodą, w młodym człowieku nadal pozostała. Książkę „Kajakiem do minaretów“ nosił jak talizman zawsze przy sobie. W 1971 roku czytają tę książkę poufnie jego przyjaciele, …wszyscy początkujący studenci Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach. Razem bedzie ich ośmiu.

Spotykając się, bedą rozmawiać niedługo po tym już tylko o rzekach i minaretach. Wkrótce też zaczynają planować swoją pierwszą kajakową wyprawę. Szukają informacji na temat Orawy, Wagu i Dunaju, …rzek książkowych. Wczytują się też w wiadomości o żegludze na Morzu Czarnym. Wkrótce będzie też dla nich oczywiste to, że do bratniej Czechosłowacji, do Wegier, do Rumunii i do Bułgarii mogą przedostać się bez większych kłopotów. Tam świeci dla nich „Słońce“.

Jak jednak przeskoczyć granice wroga wszechświata Jugosławii, nie mówiąc jużo granicach śmiertelnego wroga polskich granic, Turcji? Tego nie wiedzą. Władza ich ojczyzny, Polski Ludowej, troszcząca się o swoich obywateli, nie pozwoli im przecież na tak nierozważny krok, graniczący z ich zagładą. Młodzi ludzie nie dają jednak za wygraną. Po urzędowych stopniach depczą władzy najwyższej po piętach i sumieniach, dzień w dzień. Rok zmagań z bezmyślną polityką i biurokracją zakończą zwycięstwem dla swojej idei. W lecie 1972 przewożą swe kajaki na Orawę, do bratniej Czechosłowacji, mając jednak już w kieszeni zgodę na przekroczenie granicy „wrogiej“ im Jugosławii. Dalsza droga, t.j. do Iraku pozostaje jednak dla nich nadal zamknięta. Dobre i to – myślą przy pierwszych ruchach wioseł, siedząc na falach burzliwej górskiej rzeki.

Ich wyprawa do Jugosławii staje sie sukcesem.Wiedzą już, że uporem, sprytem i konsekwencją można nawet w komunistycznej Polsce osiągnąć prawie wszystko. Po wyprawie do Jugosławii zakładają Akademicki Klub Kajakowy „Kajman“. Klub ten staje się miejscem spotkań osobliwych odszczepieńcow i prawdziwych osobliwości, niespokojnych charakterów, ludzi normalych i przekrzywionych. Każdy znajduje tutaj dla siebie miejsce. To co ich łączy, jest chęć bycia aktywnym i żywym, a nie uśpionym narkotycznym snem medium, czy też zasypanym śniegiem syberyjskim misiem-niedźwiedziem. Z upływem czasu klub staje sie dla nich domem.

Po drugiej wyprawie kajakowej, która zakończy się w 1974 roku Grecji, właściciel antykwarycznego egzemplarza książki „Kajakiem do minaretow“ zelektryzowany zostaj einformacją, że jej autor, Wacław Korabiewicz, od kilkunastu lat znowu mieszkający w Polsce, chętnie się z nim spotka.Wiadomość tę otrzymuje właściciel antykwarycznego egzemplarza książki w pomieszczeniach powojennej organizacji studenckej, siedząc na przedwojennym fotelu, od sekretarki stojącej przed emeryturą, …byłej łączniczki warszawskiego powstania AK. Do spotkania z autorem dochodzi w ciagu najblizszych dni.

W „styczniu 1975 roku“ w Zabrzu, autor książki „Kajakiem do Minaretów“ i innych wspomnień książkowych, wagabunda i dusza Klubu Wlóczęgów Wileńskich Wacław Korabiewicz „Kilometr“, Teodor Nagórski „Melodysta“, założyciel Klubu Włóczęgów w Wilnie oraz Tadeusz Ginko „Wałkoń“, członek wileńskiego klubu, Profesor chirurgii Śl. A. M.i nieznany wówczas nikomu były żołnierz AK, przekazują insygnia tradycji Akademickiego Klubu Wlóczęgów Wileńskich „życzeniem epigonów tej wpaniałej organizacji“ Akademickiemu Klubowi Kajakowemu „Kajman“ w Katowicach z prośbą by „…wybrali z tej tradycji co lepsze, wzbogacili ją o własne tradycje godne epoki w której żyją i przekazali je następnemu pokoleniu włóczęgów, dla których ojczyzną będzie cały ś w i a t …“.Uczestnicy tego spotkania otrzymują od „Wilniaków“, ocalony z zawieruchy wojennej symbol Klubu “Wlóczęgowską Lagę”, sami zaś stają się pierwszymi Włóczęgami w powojennej Polsce. Z czasem otrzymują imiona klubowe: „Meter”, „Sabała“, “Morwa”, “Werwa”, “Jogi”,“Kaczor”, “Prymus”, „Hulok“, „Bulik“, „Zaza”, „Świntuch“, „Telewizor” , „Ebaut”, „KosaNostra”, „Harnaś”, „Motyka”, „Czarny Anioł”, „Plasmonia”, „Glizda”,  „Koń”, „Akumulator”, „Babka“, „Komediant“, „Kuglarz“, „Noworodek“, WalęRot“, „Matka“ i inni. Noszą na spotkaniach berety z pomponami „Kutasami“, w zależności od rangi,  …z czerwonymi jako „Noworodkowie“, albo też z żółtymi, …już jako w pełni zasługujący na honory najwyższego stopnia , „Włóczędzy“.

Nowi Włóczędzy pilnują przejętych tradycji od ich poprzedników z Wilna. Mają jednak związane ręce cenzurą i inwigilacją służb specjalnych. Zachowują mimo tego w sercu niezłomność i pragnienie pozostania uczciwymi i pełnymi wartości Polkami i Polakami. Spotykają się wymieniając zakazaną literaturę i zasłyszane wiadomości z wolnego świata. Spotykają się na rozlicznych wypadach w góry lub na kajakach, oraz w swojej klubowej piwnicy w Katowicach.

Z Włóczęgami zwiąże się z czasem swą aktywnością “Niezależny Kabaret Melonik” z Adamen Paluchem „Prymusem“, Markiem Winiarskim „Kaczorem“, Adamem Monsiolem, „Hulokiem“, z Jurkiem Goniewiczem „Czarnym Aniołem“ i Andrzejem Ciupkiem“Kuglarzem“ na czele. Wzbogaci te tradycje aktywność Akademickiego Klubu Grotołazów, którego duszaKrzysztof Mazik “Glizda” organizuje m.in. speleologiczną wyprawę do jaskini “Czarna” wTatrach. Bohaterami tej wspaniałej wyprawy, której celem były m.in. pomiary długości jaskini i wytrzymałości uczestników na trzytygodniowe trudy przebywania pod ziemia, bez kontaktu ze światłem dziennym i światem zewnętrznym , oprocz „Glizdy“ byli: „Matka“ Róża Cichy, „Harnaś“ Marek Wojciechowski, „Telewizor“ Henryk Krzemiński, Edward Żuk „Kuń“ i Jurek Jakubek „Świstak“. Przez 21 gruniowych zimnych dni i nocy 1976 roku, wypełnionych w Tatrach prawdziwym śniegiem po pas, towarzyszą wyprawie grotołazów, przeważnie tylko na powierzchni i przed telewizorami setki już wówczas klubowych przyjaciół, włóczęgów i sympatyków.

Wiele lat później popłynie “Glizda” na żaglach małą łodzią przez ocean do Meksyku byprowadzić naukowe badania tamtejszych jaskiń. W 2009 roku, po wieloletniej zespołowej pracy badawczej w dziesiątkach polskich jaskiń,wyda o nich przewodnik.

(1980-1988) Lata emigracyjne

Nastaje “Solidarność”. Wielu Włóczęgów korzysta z otwarcia granic na szeroki świat. „Jogi“ (Marek Ziajka) leci do Republiki Południowej Afryki. “Czajnik” (Jurek Ponejko) też, …później wykręca jednak na północ do Kanady. “Telewizor“(Henryk Krzemiński) płynie na ciężko zarobionych żaglach w Jugosławii, …z Jugosławii do Australii. “Meter” (Andrzej Woźniak) i „Harnaś“ (Marek Wojciechowski) biorą kurs na Wielką Brytanię, ale zatrzymują ich w granicach małych Niemiec. Podobnie “Kaczor” (MarekWiniarski) osiedla się nad Renem. „Ebaut“ (Andrzej Koczwara) i “Motyka”(Adam Woźniak) po pobycie w Afryce trafiają też do zachodniej Europy. Wielu próbuje stawić czoła konfrontacji z obcym „szerokim swiatem“. Niejeden też powraca np. „Telewizor“. Ten wraca z Australii do Polski. Siada wygodnie w fotelu przed otwartym oknem balkonowym, oddycha powietrzem wolnościowego kraju, we własnym domu…i odchodzi na zawsze. Tak nagle. Tak bez pożegnania i bez przyczyny.Jeszcze wcześniej opuszczaja Włóczęgów dotknięci przez losowe wypadki Gieniu Bienias“Eugenio”, Noworodek Jasiu Nowak, Andrzej Zajusz “Zaza”. Później podążą za nimi zmęczeni ciężką chorobą Gosia Rutkiewicz “Babka” i Wojtek Kossowski. Opuszczeni przez nich Włóczędzy cierpią po ich stracie. I ci w kraju i ci za granicami.

Ci, co pozostali przez okres Stanu wojennego w Polsce, w ojczyźnie pod znakiem WRONY,zacieśniają nici przyjaźni i nie przerywają kontaktów ze sobą. Pomimo „rozmów kontrolowanych” organizują spotkania „z Melonikiem” oraz kajakowe i górskie, czy też jaskiniowe wypady. Spotykają się, by nie zwariować, by podtrzymać się na duchu, wspaniale pomagają jeden drugiemu i organizują się odważniej niż pozwala na to sytuacja.

(1989-1997) Lata niepewnosci.

Dla Włóczęgów nastają ciężkie chwile. W 1989 roku Korabiewicz postanawia insignia Klubu, t.j. Lagę Włóczęgowską przekazać z powrotem do wolnego Wilna. Nikt nie protestuje, nie sprzeciwia się decyzji Arcywłóczęgi chociaż każdemu „serce krwawi“. Po tym rozpada się powoli wszystko to, co było już tak dobrze uregulowane. Dzielnie walczą kolejni Wygowie Klubu: Piotrek Fiedor “Docent”, Piotrek Bańka i Henryk Mekle “Kajak” o nowy porządek przetrwania. Za to należy im się podziękowanie. Może raczej i lepiej,… huczna owacja. Po jakimś czasie zamiera jednak aktywność Klubu Włóczęgów na Śląskiej Akademii Medycznej.

(1998-2007) Lata drugiej świetności.

Starzy Włóczędzy spotykają się jednak regularnie nadal …czy to w Bieszczadach, czy w Alpach, czy znowu w Bieszczadach, czy na Dunajcu, być może z rozpędu, i tylko z rozpędu, …ale spotykają się nadal. Historia pobytu „Czajnika“ (Jurka Ponejki) w Republice Poludniowej Afryki trafia do podróżniczej książki „Słonie na olejno“ Jerzego Adamuszka. Rozproszeni po świecie Włóczędzy piszą do siebie i telefonują. Obojętnie, czy na Dunajcu, czy w Bieszczadach albo w Alpach, czy też w listach, towarzyszy im za każdym razem ta sama atmosfera przyjaźni, ciepła i radości ze spotkania. W wędrówkach z Klubem coraz częściej towarzyszą im ich dzieci, a czasami też ich „i psy i koty“, jak mawia uwielbiająca koty i psy „Plazmonia“ (Gośka Woźniak). W roku 2002 Róża Cichy “Matka” postanawia jednak zerwać z tradycją bez tradycji.  „Nie możemy już tak dłużej żyć, …t.j. bez Włóczęgowskiej Lagi“ – rozgłasza naokoło. Przygodny stolarz, być może bednarz, wykonuje na jej zlecenie kopię tego słynnego symbolu włóczęgowstwa Klubu sprzed lat. Kopii tej jednak daleko jest do doskonałości. „Laga-Bis“ łamie się przy pierwszych strofach “Kurdesza” na jubileuszowym spotkaniu po 30 latach, …jednak jej obecność od teraz na nowo jednoczy stare i młode pokolenia Włóczęgów.

Zaraz po tym Klub wyprawia się na rzeki litewskie, poźniej na Dniestr na Ukrainie. Wroku 2006 wielu Wloczegow spotyka sie na Biebrzy, 2008 na Wilii a w 2009 na Bugu. Po kajakowych wyprawach następuje seria spotkań w pięknie stylowo – muzealnie urządzonej „Stodole“ w Żorach pod Rybnikiem u klubowej „Matki“, lub u Atrura Lubosa w Zbrosławicach, czy w prywatnej posiadłości Jurka Wigusa „Walęrota“ w Mysłowicach. Na „Wigilię z opłatkiem“ jadą Włóczędzy ze wszystkich stron świata do słynnej galerii sztuki „Nowy Śląsk“ w Tarnowskich Górach. Tutaj gospodarzem jest literat, grotołaz,jeden z najstarszych Włóczęgów i właściciel galerii Krzysiu Mazik „Glizda“.

Życie klubowe obiera inną formę niż za czasów studenckich. Klub jest jednak nadal zbiorowiskiem indywidualnosci. Przybywa ich do klubu coraz wiecej z najprzeróżniejszych środowisk i z różnych kierunków świata. Łączy ich wszystkich oryginalność konceptu na życie, ciekawość dla świata i ludzi, umiejętność walki z przeciwnościami losu, uczciwość i wzajemna serdeczność. Od lat towarzyszy klubowi sercem i czynnym uczestnictwem w wielu spotkaniach ale również radą i pomocą w sytuacjach podbramkowych, przez wszystkich szanowany i podziwiany autorytet moralny, wychowawca pokoleń lekarzy na Śląskiej Akademii Medycznej, „Honorowy Dziadek“ Klubu Włóczęgów, Zygfryd Wawrzynek, od dziesiątków lat nazywany „Zygą“.

Po 35 latach własnej historii stapiają się Włóczędzy z Kajmana w jedną dużą rodzinę. W 2007 po prawie 70 latach historii rozdarcia połączą się też z duchowymi przyjaciółmi z Akademickiego Klubu Włóczęgów Wileńskich na Litwie w rodzinę jeszcze większą. Tej chwili pragnął dożyć założyciel klubu Wacław Korabiewicz „Kilometr“. Tę chwilę dedykują też Włóczędzy z Polski i z Litwy i ci rozproszeni na świecie pamięci o tym człowieku. Dedykują ją wielkiemu patriocie, który Polsce ofiarował swoje serce. Dedykują ją zarazem skromnemu medykowi, wędrującemu niegdyś po szlakach nieprzetartych naszej ziemi, pisarzowi, o którym historia musi zawsze pamiętać jako opiniotwórcy szerzącym globalną teorię tolerancji, … a przede wszystkim wiary w…, i miłości do drugiego człowieka.

Tobie Wacku, „Kilometrze“ ofiarujemy też wszystkie nasze, wspólnie spędzone chwile.

Włóczędzy z Polski i Litwy.

One Reply to “Historia A. K. W. Kajman”

  1. Piekna i wzruszajaco przedstawiona historia Kajmana i jego protoplastow!! Jest efektem Twojego niewatpliwie osobistego Andrzeju zaangazowania jak i wszystkich pozostalych czlonkow i przyjaciol
    KAJMANA…..pozdrawiam serdecznie