Kategoria: prosto z nurtu

SPŁYW STULECIA REGA 2023

SPŁYW STULECIA REGA 2023

Oto szczegółowy program naszego spływu:

! ⇒ OGÓLNE INFORMACJE O RZECE REGA ⇐ !

29.07.2023 – (Sobota) TRZEBIATÓW

Przyjazd uczestników spływu do TRZEBIATOWA ( Przystań kajakowa ul. Plac Lipowy – bez numeru). Rozbicie namiotów. Wieczór powitalny. Tutaj w TRZEBIATOWIE samochody pozostają do końca spływu na parkingu. Wyjątkiem są dwa nasze samochody, które przez 3 dni (od 30.07. do 01.08.) dla bezpieczeństwa nam towarzyszyć będą.

 

30.07.2023 – (Niedziela) LISOWO – PŁOTY

W niedzielę autobusem wyjeżdżamy w okolice LISOWA. Transportowane są również nasze bagaże i kajaki przez firmę „WikingRegi“. Nasze dwa samochody po drodze pozostawione zostają w PŁOTACH.
W LISOWIE wsiadamy w kajaki i przepływamy na drugi brzeg zapory. Tam wyciągamy kajaki i przenosimy je 100 metrów prawą stroną za zaporę.
Z LISOWA za zaporą spływamy do PŁOTÓW (3-4 godz.) i tam rozbijamy obóz. Toalety i prysznice na miejscu.
Na odcinku LISOWO – PŁOTY w rzece leżą drzewa. Ten odcinek płyniemy powoli i rozwagą. 

31.07.2023 – (Poniedziałek) PŁOTY – GRYFICE

W poniedziałek zwijamy namioty. Przed wypłynięciem jeden z naszych samochodów musi być odstawiony w GRYFICACH. Drugim wracają nasi kierowcy do PŁOTÓW.
Nasze bagaże odbiera transport „WikingRegi“. Tego dnia płyniemy z PŁOTÓW do GRYFIC (17 Km) (5 godz.), gdzie rozbijamy obóz. Toalety i prysznice na miejscu.
Na odcinku PŁOTY – GRYFICE w rzece leżą drzewa. Ten odcinek płyniemy powoli i z rozwagą.

PŁOTY (57 kilometr REGI).
(54kilometr REGI) – ujście rzeki REKOWY po prawej stronie. Wpływamy na jezioro Rejowickie.
(48,1 kilometr REGI) – wyspa na Jeziorze Rejowickim (miejsce starego grodziska słowiańskiego, teraz bez jego śladów). Miejsce na kameralny postój.
(47,9 kilometr REGI) – ujście rzeki Gardolinka po lewej. Przy ujściu po lewej możliwość krótkiego biwaku przy parkingu.
(45,6 kilometr REGI) – zapora z elektrownią. Przenoska 250 m lewą stroną, ścieżką wzdłuż ogrodzenia. Proszę nie iść główną drogą, bo nie zaprowadzi do rzeki. Proszę też nie zrzucać kajaków na wodę wcześniej niż po 250 m, szczególnie tam gdzie umieszczono napisy PRĄD- WODOWANIE ZABRONIONE !!!
(40 kilometr REGI) – lądujemy w GRYFICACH. Toalety i prysznice na miejscu. 

01.08.2023 – (Wtorek) GRYFICE – BORZĘCIN

We wtorek zwijamy namioty. Nasze bagaże odbiera transport „WikingRegi“ i przewozi je do TRZEBIATOWA. My płyniemy tego dnia z GRYFIC do BORZĘCINA  (11,4 km) (3 godz.).
Od GRYFIC rzeka jest wolna od powalonych drzew.
Po zakończeniu etapu w BORZĘCINIE odbiera nas autobus i przewozi do TRZEBIATOWA, gdzie rozbijamy namioty, które pozostaną tam do końca spływu. Toalety i prysznice na miejscu.
Przed wypłynięciem z GRYFIC jeden z naszych samochodów musi być odstawiony w BORZĘCINIE. Drugim wracają kierowcy do GRYFIC. Po zakończeniu etapu w BORZĘCINIE jadą nasi kierowcy po odbiór samochodu pozostawionego w GRYFICACH, a stamtąd do TRZEBIATOWA.
(40 kilometr REGI) – GRYFICE
(39,7 kilometr REGI) – Most a pod nim jaz. Przenosimy kajaki 100 metrów prawą stroną.
(39,3 kilometr REGI) – Most na drodze 105. Przed mostem po prawej stronie za Lidlem ogród japoński.
(35,5 kilometr REGI) – Po prawej stronie ujście rzeczki Lubieszowa. Przy ujściu Lubieszowej na cyplu możliwość krótkiego biwaku.
(32,9 kilometr REGI) – Mostek dla pieszych, a przed nim po lewej stronie możliwość krótkiego biwaku.
(28,6 kilometr REGI) – BORZĘCIN 

02.08.2023 – (Środa) BORZĘCIN – TRZEBIATÓW

W środę autobus przewozi nas z powrotem do BORZĘCINA skąd spływamy do TRZEBIATOWA (13 km) (4 godz.).
(28,6 kilometr REGI) – BORZĘCIN
(21,9 kilometr REGI) – Agroturystyka w Kłodkowie.
(18,1 kilometr REGI) – Gąbin. Po prawej kąpielisko i miejsce na dziki biwak.
(15,6 kilometr REGI) – TRZEBIATÓW. 

03.08.2023 – (Czwartek) TRZEBIATÓW i okolice (Wycieczka autokarem)

W czwartek autobusem zwiedzamy z przewodnikiem okolicę REGI. Wieczorem w TRZEBIATOWIE planowany jest pod dużym namiotem nasz pierwszy jubileuszowy wieczór Włóczęgów. 

04.08.2023 – (Piątek) TRZEBIATÓW – MRZEŻYNO

Płyniemy z TRZEBIATOWA do MRZEŻYNA (15,6 km), (4-5 godz.). Jeśli nie będzie tego dnia wiatru i fal na morzu, to w Kapitanacie Portu otrzymamy pozwolenie na wpłynięcie do Bałtyku.
Z MRZEŻYNA autobusem wrócimy do TRZEBIATOWA. Tam wieczorem w planowany jest pod dużym namiotem nasz drugi jubileuszowy wieczór Włóczęgów.
Szczegóły podam wkrótce.
(15,6 kilometr REGI) – TRZEBIATÓW.
(13,7 kilometr REGI) – Most nad Młynówką. Płynąc ze stanicy Młynówką czeka nas przenoska 150 metrów z powrotem na Regę. Alternatywą jest powrót do jazu na kilometrze 15,6 i przenoska 50 metrów prawą stroną.
(13 kilometr REGI) – Most nad Regą.
(12,7 kilometr REGI) – Most nad Regą.
(7,9 kilometr REGI) – ujście rzeczki Włodarka po lewej stronie. Możliwość krótkiego biwaku.
(1,4 kilometr REGI) – Odpływ starej Regi po prawej stronie.
(0,5 kilometr REGI) – MRZEŻYNO. Most, a przed nim po prawej stronie w zatoczce przystań kajakowa z polem namiotowym. Pełen węzeł sanitarny, bar, świetlica.
(0,0 kilometr REGI) – ujście Regi do morza. 

05.08.2023 – (sobota) TRZEBIATÓW

Uroczystość pożegnalna.
Wyjazd uczestników.

Dziękuję gorąco za pomoc w organizacji naszego jubileuszowego kajakowego spotkania Dorotce Opałka (SERDECZNA), Uli Wilczek (BACA) Arturowi Szałast (REX), Leszkowi Pałka (KOLOPACZ), Christofowi WOŹNIAK oraz towarzyszącemu nam od lat jako „szara eminencja” Miłkowi Kierc.

Dziękuję wszystkim uczestnikom za zgłoszenia.

Cieszę się z kolejnej możliwości naszego spotkania, tym razem nad rzeką REGA.

Do zobaczenia dnia 29.07.2023TRZEBIATOWIE na Przystani kajakowej  ulica Plac Lipowy (bez numeru).

Ogólne informacje o rzece REGA

Ogólne informacje o rzece REGA

! ⇒ Artikel auf Deutsch ⇐ !

! ⇒ „Bawół w lotosach” Uli Wilczek ⇐ !

Ula Wilczek

 

Rzeka Rega przepływa przez Pojezierze Zachodniopomorskie i Pobrzeże Szczecińskie. Jej źródło leży w osadzie Imienko. Płynie przez tereny 3 powiatów (świdwińskiego, choszczeńskiego i gryfickiego) i 6 miast: Świdwin, Łobez, Resko, Płoty, Gryfice, Trzebiatów.

Rzeka Rega to jedna z najdłuższych rzek regionu. Jej długość szacuje się od 168 km do nawet 199 km, jak podają różne źródła. Teren jej zlewni wynosi 2723,3 km2. Rega znajduje swoje ujście w morzu Bałtyckim (jest trzecią rzeką w Polsce, pod względem długości, uchodzącą do morza – po Wiśle i Odrze).

Źródło rzeki znajduje się niedaleko wsi Imienko w gminie Połczyn – Zdrój. Stamtąd rzeka płynie w kierunku południowym do jeziora Resko Górne, które wcześniej uważano za źródło rzeki. Rega często zmienia swój kierunek, przepływając przez liczne jeziora i sztuczne zbiorniki, łącząc się z innymi rzekami, strugami i mniejszymi kanałami.

Na styku trzech gmin – Świdwin, Łobez i Brzeźno do rzeki uchodzi Stara Rega, której nie należy jednak mylić z dawnym przebiegiem koryta Regi na odcinku ujściowym, posiadającym tę samą nazwę. W dalszym  biegu Rega przepływa przez miasto Łobez, a następnie uchodzą do niej wody Reskiej Węgorzy. Za Płotami do Regi uchodzi rzeki Rekowa, kolejnymi zaś miastami, przez które przepływa są Gryfice i Trzebiatów. Na ostatnim odcinku Rega płynie przez dłuższy czas wzdłuż wybrzeża po czym w miejscowości Mrzeżyno uchodzi do Bałtyku. U ujścia rzeki wybudowano 2 falochrony.

Na rzece wybudowano osiem małych elektrowni wodnych, co zaskutkowało utworzeniem się sztucznych zbiorników – jezior zaporowych: Lisowskiego i Rejowickiego. Tak intensywne wykorzystanie biegu hydroenergetyczne jest typowe dla rzek Przymorza, co wynika z ich relatywnie dużego spadku. Stan wody w rzece określa się od III do IV klasy jakości.

Rzeka Rega jest nie tylko elementem krajobrazu, ale zawiera wiele siedlisk roślin oraz zwierząt. Rzeka wraz ze swoimi licznymi dopływami, strugami i jeziorami, gromadzi w swoich wodach takie ryby jak: pstrągi, szczupaki, klenie, amury czy węgorze. Przez to rzeka też jest uznawana jako doskonałe miejsce do wędkowania. O wysokiej wartości przyrodniczej świadczy również występowanie troci i łososia, wędrujące rzeką na tarło. Wybierając się na połowy tuż przy ujściu rzeki w okolicach Mrzeżyna, należy pamiętać o specjalnym zezwoleniu na połów w wodach morskich.

Na Redze organizowane są spływy kajakowe, które cieszą się coraz większą popularnością. Istnieje możliwość rozpoczęcia ich już w Świdwinie, lecz trasa ta utrudniona jest za sprawą 4 przenosek i wąskiego koryta. Zalecane jest wyruszenie stąd małym i już doświadczonym grupom. Dla mniej wprawionych proponowane jest wyznaczenie startu w Łobzie. W ogólnej ocenie Rega określana jest jako rzeka łatwa do przebycia kajakiem, lecz dość uciążliwa za sprawą częstego przenoszenia sprzętu przez powalone drzewa.W zależności od obranej trasy spływ może trwać od jednego do kilku dni. Na trasie udostępnionych jest kilka miejsc co biwakowania i odpoczynku. Sprzęt można wynająć w specjalnych wypożyczalniach lub skorzystać udostępnianego np. w pensjonatach.

Podczas podróży rzeką zaobserwować można interesujące okazy flory i osobniki fauny, a także krajobrazy nadrzeczne. Rzeka w stosunkowo małym procencie przepływa przez tereny zalesione, głównie meandruje przez łąki i pola, co umożliwia podziwianie rzeźby terenu. Brzegi rzeki są miejscami gęsto zarośnięte, lecz rośliny nie są na tyle wysokie, aby uniemożliwiały oglądanie widoków. Są to głównie trawy i krzewy typu przybrzeżnego, lubiące podmokłe tereny. Należy pamiętać też, że często zdarza się, iż tereny wzdłuż rzeki są podmokłe lub bagienne, co może rodzić problemy z opuszczeniem kajaka w miejscach innych niż wyznaczone – grunt potrafi być tak grząski, iż możemy mieć trudności z przejściem.

Rega przepływa przez wiele obszarów objętych formami ochrony przyrody, co potwierdza wysoką wartość przyrodniczą rzeki oraz jej okolic.

Wda 2022

Wda 2022

Terminy i cała trasa ostatecznie

Kajmany, drodzy przyjaciele,

Po tragicznej wiadomości z dni ostatniego tygodnia związanych z „Czarnym Aniołem” trudno oderwać się od smutku i myśli o przemijaniu. Życie toczy się jednak dalej. Plan naszego spotkania na tegorocznym spływie dobiegł do miejsca, w którym zmuszeni jesteśmy podejmować decyzje. Przesyłam więc wiążące informacje.

Spotykamy się w tym roku na WDZIE. Rzeka ta to piękno natury i spokój, którego obecnie najbardziej potrzebujemy. Byliśmy już tam przed prawie 10 laty w 2013 roku.

Centrum spotkania będzie Stanica wodna WDZYDZE:

STANICA WODNA PTTK
Wdzydze ul. Stolema 1
83-406 Wąglikowice
Położenie: N 54*00’49” E 17*55’18”

Ten kontakt zawdzięczamy Jackowi Berze (PŁETW). Dziękuję mu w naszym imieniu serdecznie za to. To spotkanie będzie jednak inne niż do tej pory, bo czuję już na ramionach ciężar wieku dwudziestego pierwszego, a ja jestem przecież jeszcze z tego poprzedniego, i chyba tak z rozpędu nadal sądzę, że nic się przez ten wiek nie zmieniło. Niewygodnie korespondują z tą tezą moje kości i zakręty, te pod czapką i w sposób despotyczny wręcz namawiają do zmiany. Ulegając tym namowom i życzeniom wielu KAJMANÓW powracamy do organizacji naszych spotkań tak jak za życia MATKI, z jednym wyjątkiem tylko dla tych, którzy z tego lub innego powodu nie mogą się do programu dopasować.

Jedna grupa (G1) płynie 6 dni kajakami po Wdzie. Do grupy tej należą tylko ci uczestnicy, którzy od pierwszego do ostatniego dnia wspólnie z KAJMANEM Wdą płynąć będą. Dla nich KAJMAN organizować będzie kajaki i transport rzeczy na poszczególne odcinki spływu.

Druga grupa (G2) to te osoby, które czasowo z KAJMANEM spotkać się z takich lub innych względów mogą lub biwakować pragną w domkach noclegowych w Stanicy WDZYDZE lub w namiotach i stamtąd organizować chcą sobie wypady, kajakowe rowerowe lub piesze.
Organizacja pobytu w domkach noclegowych i w namiotach grupy (G2) w Stanicy WDZYDZE, rezerwacja kajaków na poszczególne dni i organizacja ich transportu i t.d. leży w indywidualnych rękach osób i grup.

Program:
31.07 (niedziela)
zostawiamy rozbite namioty na miejscu. Wyjeżdżamy autobusem w górę rzeki i spływamy do Stanicy Wdzydze.
1.08 (poniedziałek)
Zostawiamy rozbite namioty na miejscu. Wyjeżdżamy autobusem lub własnymi samochodami na zwiedzanie Starówki do Gdańska. Wracamy do Stanicy Wdzydze.
2.08 (wtorek)
Wdzydze – Borsk 12 km zaraz za przenoską  we wsi lub ciut dalej na przenosce z kanału na rzekę (w lesie, bez zagospodarowania ale na odludziu)
3.08 (środa)
Borsk – Czarna Woda 20 km dwa prywatne pola
4.08 (czwartek)
Czarna Woda – Mały Bukowiec 23 km, duży teren przy moście
5.08 (piątek)
Mały Bukowiec – Wda 20 km, duży teren przy moście
6.08 (sobota)
Żegnamy się czule w Stanicy obiecując sobie, że spotkamy się znowu, najpóźniej na innej już rzece za rok.

LIWIEC-2021 nie był leniwiec. Wydarzenia

LIWIEC-2021 nie był leniwiec. Wydarzenia

⇒    KLIPY LIWIECKIE                                              ⇒    SPOTKANIE POSPŁYWOWE LIWIEC-2021
⇒    POŻEGNANIE ADAMA MONSIOLA

LIWIEC- 2021 to nie był leniwiec jak zapowiadano. To, że nie spodziewano się spektakularnych wydarzeń nie oznaczało jeszcze, że wystąpić one nie mogły. Pojawiły się w trakcie przemierzania trasy naznaczonej, przez Andrzeja Świątkowskiego po przepięknej, czystej rzece, pełnej wodnej roślinności i ptactwa, czyli nieskażonej, nie tak jak ta przed rokiem OBRA, zaśmiecona i śmierdząca zachodnią cywilizacją. Te spektakularne wydarzenia pojawiały się niespodziewanie, tak jak deszcz, którego niebiosa tym razem nie szczędziły w obawie byśmy nie przegrzali swoich mózgowych „czipów” nadmiarem słońca. Zgrzytaniem zębów kwitowaliśmy widok piaszczystych plaż w dolnym odcinku rzeki, gdzie zażyć można byłoby kąpieli, ale okutani w kurtki i nieprzemakalne płaszcze raczej nie przystawało. W tej mokrej atmosferze, podzieleni na zgrzytających i szczękających zębami z zimna i ze złości na pogodę nie dostrzegaliśmy pewnych faktów, które ulotne należały do historii tego spotkania.

Jednym z nich było ocalenie Ryśka Jamy (SARMATY) przed śmiercią. Przed śmiercią przez utopienie. Nie jestem pewien, czy on (SARMATA) wie, że swoje życie zawdzięcza wówczas i dzisiaj Romkowi Mirkowi (FERDYNANDOWI), który tylko dzięki swojemu solidnemu wykształceniu w duchu humanizmu i przez to szacunku dla drugiego człowieka odstąpił od przez średniowiecze wyciśniętego piętna na ludzkiej naturze i nakazu natychmiastowego wymiaru kary.

Ta cała historia rozegrała się na Liwcu, na odcinku pomiędzy Wyszkowem a Węgrowem. Moim zdaniem wina SARMATY nie była jednak aż taka oczywista, bo FERDYNAND popełnił błąd techniczny. FERDYNAND zatrudnił tego dnia SARMATĘ w kajaku do roli napędu i posadził go przed sobą, bo jak później zeznał, chciał „sytuację (t.j.pracę motoru) kontrolować”. Należy mu jednak ten techniczny błąd wybaczyć, bo jako rekonwalescent, dawno już kajakiem nie pływał, … a Mercedesem też jeszcze nie jeździ. A w Mercedesie i w kajaku napęd zawsze z tyłu. Summa summarum napęd przedni się nie sprawdził. Ciągnął kajak od szuwarów po lewej do szuwarów po prawej, czasami też pod prąd (jak sterowanie wysiadło) i na koniec ta komórka. Komórka wytrącona przez SARMATĘ wiosłem z rąk FERDYNANDA, który właśnie w kajaku przez GPS starał się ustalić właściwy kurs, chociaż jak wiadomo rzeka zawsze z prądem płynie, rzeka, jak mawia POLIPONEROS (Jurek Ponejko) rzeka sama do celu przecież zaniesie.

Jeszcze raz powtarzam. Nie jestem pewien, czy on (SARMATA) wie, że swoje życie zawdzięcza wówczas i dzisiaj (FERDYNANDOWI), który tylko dzięki swemu solidnemu wykształceniu w duchu humanizmu i przez to szacunku dla drugiego człowieka odstąpił od przez średniowiecze wyciśniętego piętna i nakazu natychmiastowego wymiaru sprawiedliwości przez utopienie winowajcy.

FERDYNAND przezwyciężając średniowieczne atawizmy swego prawdziwie męskiego charakteru opuścił nas Liwczan po utracie w liwczanych nurtach komórki w pośpiechu i bez pożegnania świadom, że jego dalsza obecność może stać się i dla SARMATY i dla nas wszystkich tylko pasmem nieustających kłopotów.

Za tą jego odpowiedzialną decyzję w imieniu nas wszystkich, którzy na LIWCU pozostali serdecznie FERDYNANDOWI dziękuję.

Docenić należy też obecność GLIZDY (Krzysia Mazika) i jego żony (GLIŹDZINY) Oli. Oj, to też było wydarzenie. Dla nich obojga spływ z 80 wariatami rozbijającymi namioty codziennie na innym miejscu i podającymi sobie flachę z rąk do rąk przy ognisku i mruczących w dźwiękach gitary pieśni mniej lub bardziej patriotyczne, prowadzących na przemian rozmowy na temat propozycji naprawy lub potępienia dla rozpadu kosmosu i świata, …to dla nich już żadna frajda, żaden relaks, ani też wzbogacenie intelektualnych zasobów o nowe. Należy to rozumieć i uszanować, chociaż jak wiemy, że to od czasu do czasu, tzn. raz na rok spływ z 80 wariatami rozbijającymi namioty codziennie na innym miejscu i podającymi sobie flachę z rąk do rąk przy ognisku i mruczących w dźwiękach gitary pieśni mniej lub bardziej patriotyczne, prowadzących na przemian rozmowy na temat propozycji naprawy lub potępienia dla rozpadu kosmosu i świata nie może prowadzić do ogłupienia i odarcia zgromadzonych intelektualnych zasobów do absolutnego zera. Wręcz przeciwnie. Buduje przestrzeń dla wyobraźni o świecie i o tym co na tamtym lub innym kosmosie się dzieje. Artystom tego tłumaczyć nie muszę i tłumaczyć nie BENDEM (poprawnie „nie będę”).

Oboje przyjechali jednak by się z nami spotkać. To najcenniejsze. Przyjechali w pierwszym dniu do naszej bazy w ZALIWIE-SZPINKI.

GLIZDA paradował w znanym od wieków słomkowym, dziurawym kapeluszu rozdając na lewo i prawo swój niepowtarzalny uśmiech. Z Oleńką nocowali w swoim samochodzie marki Renault rozkładając siedzenia. Zawsze niezwykle skromni, nie wymagający luksusów od życia.

Z GLIZDĄ ustaliliśmy, że następne spotkania KAJMANa w sierpniu lat następnych odbędą się jako te, już za czasów studenckich przez nas wypróbowane stacjonarne RANCHO.

Gdzie one będą jeszcze dzisiaj nie wiadomo. GLIZDA podjął się takie miejsce dla KAJMANa znaleźć.

W naszym wspólnym imieniu dziękuję GLIŹDZINIE i GLIŹDZIE za ich krótką wizytę.

Wydarzeniem był też przyjazd naszych przyjaciół z Litwy do Węgrowa. Jula Wasilewska Honorowa Włóczęga KAJMANA (MINISTRA) zapisała się przed wieloma laty złotymi zgłoskami w naszej historii prowadząc do połączenia Klubu Włóczęgów w Polsce i na Litwie mentalnie w jedną całość. W naszych kontaktach zawsze towarzyszył jej brat, od roku też Honorowy Włóczęga KAJMANA (DRWAL). Na LIWIEC przyjechała też po latach Kaśka Bitovt i Simona Lisicyna. Kaśka zawsze małomówna, pod swoim milczeniem kryjąca wiele głębokich i wartościowych myśli i Simona, kobieta ekspresyjna. Kaśka przed laty pięknie śpiewała wybijając rytmy na gitarze. Studiowała też muzykę w Szkocji. Wówczas pragnęła zostać piosenkarką. Nie została, a szkoda.  Simona poszła na studia polityki w Wilnie, ale „nie z wyboru, tylko z konieczności lub z obowiązku studiowana i po to by zastanowić się co chce na prawdę uczyć się i robić w przyszłości “, jak zdradziła mi podczas naszej wizyty w Wilnie (2010). Dzisiaj w naszej krótkiej rozmowie po jedenastu latach mogę potwierdzić, że jej oratorski talent, tak bardzo w polityce potrzebny, zachowała. Dzisiaj po jedenastu latach każdy z naszych litewskich przyjaciół wykonuje jednak inne zawody niż pierwotnie. Jula Wasilewska (MINISTRA) rezygnując z pozycji prawnika, zajmuje się działalnością gospodarczą w branży hotelarskiej, co daje jej wiele spokoju i czasu na refleksje o życiu i dniu codziennym. Jej brat Daniel (DRWAL) już nie włóczy się ciężarówką po stepach Europy, tylko pełni funkcję managera i znalazł czas dla siebie i swej pasji muzykowania. Kaśka Bitowt nie musi już śpiewać nad gitarą, bo robią to za nią inni w jej własnym studiu nagrań w Wilnie. Simona nie musi już walczyć słownie z durniami (inaczej bardziej muzycznie: cymbałami) w polityce, bo promuje teraz litewską muzykę przez międzynarodowe media na cały świat. Wszyscy nasi przyjaciele z Litwy odnieśli w swoim życiu zawodowy sukces dzięki tej ich ojczyznę Litwę oraz ich cechującej osobistej dyscyplinie. Wszyscy oprócz języka polskiego porozumiewają się między sobą i poza, przynajmniej czterema innymi. Wszyscy są godni podziwu i szacunku dla ich CURRICULUM VITAE. Ucieszyliśmy się, że o nas KAJMANach nie zapomnieli i zechcieli pokonać kilkaset kilometrów dróg z Litwy do Polski, by się z nami spotkać.

KAJMAN w dniu 06.08.2021 wyraził im za to swoje uznanie nadając Kasi Bitovt tytuł Honorowej Włóczęgi KAJMANA i przekazując jej klubowe imię (POEZJA) oraz Simonie Lisycyna tytuł Honorowej Włóczęgi KAJMANA, nadając jej klubowe imię (LIWCZYNA).

Podziękowali za nie dyskoteką, szaleńczą dyskoteką litewskich pop-melodii pod namiotem w ZALIWIE-SZPINKI.

Wydarzeniem LIWCA-2021 była też nocna kąpiel „młodych”, bo my starzy tak młodych właśnie nazywaliśmy. Młodzi przybyli z Europy nad Liwiec karawanem pod wodzą Karoliny Wilgus znaną od lat pod imieniem klubowym ZŁOTA RYBKA. Młodzi porozumiewali się między sobą obcymi językami, których starzy nie kapowali, bo byli być może już za starzy. Młodzi poruszali się na wodzie i na lądzie prawie wyłącznie gromadą swoją, czego starzy też zrozumieć nie mogli. A było tych młodych niemało. Częściowo nosili polskobrzmiące nazwiska jak Ewa Białogłowska, Albert Muskała, Tomasz Gola czy Filip Banyś. Inne wskazywały na pochodzenie wręcz zagranicznie jak Prokop Martínek, Dani Vegara, Javier Ferrán, Luis González, czy Clémentine Constans.

Pewnego deszczowego wieczoru starzy podczas wspólnego posiedzenia pod dużym namiotem w ZALIWIE-SZPINKI postanowili zintegrować starych i młodych, po to by było po prostu fajnie razem. Starzy nadali młodym tytuły Noworodków i zaopatrzyli ich w Berety z Kutasem (tym czerwonym) i klubowymi imionami (Ewę Białogłowską imieniem WYBOROWA, Alberta Muskałę imieniem STRUNA). Inni; Julia Oprządek, Tomasz Gola oraz Martinek Prokop otrzymali tytuły Zarodków i Berety z Kutasem białym.

Po tej integracyjnej uroczystości, gdy deszcz przestał padać starzy rozpalili duże ognisko, przy którym czekali na młodych, na ich muzykę, na ich krótką relację skąd przybyli na LIWIEC i na to co ich podnieca albo nie podnieca.

Starzy czekali przy ognisku na młodych i nie rozumieli, bo już chyba za starzy, że młodzi woleli wskoczyć do balii z ciepłą wodą. Do balii z ciepłą wodą oddaloną o 10 metrów od dużego ogniska starych.

W tenże wieczór u wielu starych pojawiły się wątpliwości co do ich własnych wartości w życiu i w świecie.

Ja sam przypominam sobie, że w moim śnie tej nocy pod namiotem w ZALIWIE-SZPINKI, a padał deszcz rzęsiście, stanąłem po stronie starych i namówiłem ich wszystkich byśmy tak jak stoimy, z naszymi wyszarganymi przez dziesiątki lat różnych doświadczeń ciuchami wleźli do tej balii z ciepłą wodą, razem młodymi.

Udało się. Wleźli wszyscy starzy, w moim śnie do tej balii. Każdy stary dostał wcześniej ode mnie flachę lokalnego piwa dla wyrównania nastroju. Było trochę ciasno, ale integracja powiodła się całkowicie, przynajmniej do momentu kolejnej fali deszczu. Tak śniło mi się do rana.

Wrażenie, z którym obudziłem się i przekazane mi przez tych co byli w mojej sennej balii pozostało we mnie do dzisiaj. Obojętnie, czy starzy, czy młodzi to płyniemy tą samą łodzią i w tym samym kierunku co wszyscy. Separowanie się młodych od starych i odwrotnie sensu nie ma, bo prowadzi tylko do ubóstwa. Przynajmniej do intelektualnego ubóstwa. A to już i tak jest za dużo i też niepotrzebne.

Wydarzeniem LIWCA-2021 było też uczestnictwo rodziny CICHY. Agnieszki, Dawida, Marysi, Tymka i Witka.

Dawid już jako dziecko razem z MATKĄ i Kajmanem wędrował kajakiem po Czarnej Hańczy. Agnieszka w swojej pracy magisterskiej opisała Historię naszego klubu. Dnia 14 sierpnia 2010 roku kościele Św. Anny w Świerklanach byliśmy świadkami niezwykle uroczystych zaślubin ich obojga. KAJMAN podczas hucznego weseliska podarował nowożeńcom na ich wspólną z nami dalszą drogę piękny nowy bordowy kajak i nadał klubowe imiona; Agnieszce – WILEJKA, a Dawidowi – SERCE. Kilka dni później towarzyszyliśmy nowożeńcom w ich podróży poślubnej na wezbranej powodzią Pilicy. Tam pod jednym z mostów o mało co Agnieszka i Dawid nie zakończyliby swej wycieczki przez życie. Dobry Pan Bóg nie pozwolił jednak na taką tragedię i dzięki temu teraz po jedenastu latach powrócili na łono klubu przywożąc ze sobą trzech własnego chowu kandydatów na członków klubu, Marysię, Tymka i Witka przyjętych natychmiast w grono ZARODKÓW.

Róża MATKA na pewno była dumna spoglądając z góry na trzy małe łebki swoich wnuków w kajakach Agnieszki i Dawida, główki wnucząt zacięcie wiosłujących w deszczu i sterujących od szuwarów po lewej do szuwarów po prawej stronie LIWCA.

Przy tej okazji pragnę wyrazić nasze uznanie dla wszystkich najmłodszych uczestników LIWCA. Wspomnianych już Marysi, Timka oraz Witka Cichy jak również dla Madzi Woźniak  i Tomcia Woźniaka. Pogoda czy słota były dla nich tą samą radosną przygodą kontaktu z naturą i z nami. Pojawili się na LIWCU jak „Pięciu Wspaniałych” z ich malowanymi główkami od rdzy przez biel do czerni.

Przy tej okazji wspominając najmłodszych pragnę też wyrazić nasze uznanie dla wszystkich najstarszych uczestników LIWCA i innych naszych spotkań na rzekach w przeszłości i w przyszłości. Nasze uznanie dla tych wszystkich najstarszych, których „już łupie w kręgosłupie” i którzy już w zasadzie nie mogą, ale nadal chcą i z nami nadal wędrują. Ze względu na ochronę danych osobistych nie będę ich imion i nazwisk podawał do publicznej wiadomości.

Autorem innego wydarzenia na LIWCU był mistrz humoru sytuacyjnego Krzysiu Wilczek (PROFESOR). Przed wielu laty na BUGU-2009 zasłynął kucharskim talentem przyrządzając na wolnym ogniu, na specjalne na ten cel przez Jacka Berę (PŁETW) zakupionej dużej patelni jajecznicę dla pięćdziesięciu głodomorów, wykorzystując do mieszania jaj bardzo oryginalne narzędzie, t.j. kajakowe wiosło. W naszej pamięci utrwaliły się jednak bardziej nie te sto sto-czterdzieści-dziewięć mieszanych na patelni kajakowym wiosłem jaj tylko towarzyszący całej procedurze komentarz PROFESORA pełen abstrakcyjnego niezwykle wysublimowanego humoru.

Również kilka lat później na PIŁAWIE-2012 PROFESOR odegrał niezapomnianą rolę po procesie skazującym DALEJ-NALEJ-JAMĘ na „wstrzemięźliwość”. Tutaj PROFESOR chociaż sam był współwinnym wykroczeń skazanego mobilizował protesty społeczne w celu podważenia wyroku sądu. Przewrotność jego argumentacji przewyższała czasami przekazywane fakty nakazanego z urzędu obrońcy, t.j. Romka Mirka (FERDYNANDA) potocznie nazywanego Mecenasem. Ówczesna inicjatywa PROFESORA doprowadziła jednak tylko do fermentu wśród uczestników spływu na temat opinii Sądu nad D-N-J, jednak jego wyroku nie zmieniła.

Teraz na LIWCU Pan PROFESOR odsłonił specyfikę innych swoich zainteresowań. To, że jest on koneserem win, szczególnie tych mówiących po francusku, wiedzieliśmy od dawna. Ale że potrafi przeprowadzić degustacyjną analizę innych elitarnych napoi? …tego do tej pory, tego pięknego słonecznego i deszczowego dnia na LIWCU spodziewać się nie mogliśmy.

W tym wypadku chodziło o cytrynówkę, której producentem i ofiarodawcą dwóch pięciolitrowych butli byli Basia i Piotr Tomczakowie.

Siedzieliśmy sobie spokojnie pod dużym namiotem chroniącym nas przed deszczem nad LIWCEM w ZALIWIU-SZPINKI gdy nagle do nas PROFESOR dołączył. Głowę jego zdobiła i utrzymywała ją w pozycji do honorowej prezentacji czapeczka dostojnika afrykańskiego lub przedstawiciela jakiegoś innego azjatyckiego państwa. Radość nasza z tego spotkania z nim po latach była tak ogromna, że już na wstępie i bez ceregieli wręczono PROFESOROWI naczynie z nalewką cytrynową. On, jednakże inaczej, nie tak jak my natychmiast do dna i na GULA.

Jako szanowany pracownik naukowy zajął się analizą trunku.

Ten przekazany mu napój ocenił organoleptycznie jako „w tonacji łososiowo-pomarańczowej chociaż z dodatkiem różowego grejpfruta, którego mylić nie można z różowym grejfiutem”. Tu zastrzegł się jednak, że on tylko chciał organoleptyczną oraz aromatyczną analizę napoju w której dostrzega też „pigwę i japoński migdał” przekazać. Kontynuując swoją wędrówkę po smaku cytrynówki doszedł on do wniosku, że „leżakowanie tego boskiego napoju tylko w beczce z ciemnego dębu, najprawdopodobniej z drzewa księżycowego” było możliwe, chociaż w tej beczce wyczuwa on PROFESOR też „klepkę jesionową”. Pond to producent tego trunku zdaniem PROFESORA wrzucił do tej beczki „i bardzo słusznie i bardzo trafnie i z dużym wyczuciem garść niedojrzałych zielonych jabłek z Normandii.” „Jednym słowem WSPANIAŁA“,…takim zachwytem PROFESOR nalewkę z cytryn Basi i Piotrka Tomczaków na LIWCU podsumował.

Z kolei w Węgrowie byliśmy współautorami innego wydarzenia. Węgrów to urocze miasteczko pełne śladów historii wielu kultur i religii oraz nazwisk wielkich polskich magnatów Krasińskich i Radziwiłłów. Po krwawo przegranej bitwie powstańców styczniowych 03 Lutego 1863 roku z wojskami caratu pozostały tu już tylko pomniki i krzyże. W Bazylice Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny oprócz wspaniałych fresków Michała Anioła Palloniego znajduje się w zakrystii słynne lustro Mistrza Twardowskiego o wadze 17 kg, ulane ze stopów cyny, cynku, srebra, bizmutu i antymonu. Dla tego nie pokrywa się nigdy kurzem a jego drewnianą ramę, mimo podeszłego wieku nie zżerają korniki, …ramę, na której wypisano słowa „LUSERAT SPECULO MAGICAS TWARDOVIVS ARTES LUSUS AT ISTE DEI VESUSU IN OSEQVIVM EST” (co w tłumaczeniu brzmi „zabawiał tym lustrem Twardowski magiczne sztuki pokazując, lecz na służbę bożą obrócone jest). W lustrze tym królowi Zygmuntowi Augustowi ukazała się jego przedwcześnie zmarła żona Barbara Radziwiłłówna, Cesarzowi Francuzów Napoleonowi z kolei klęska jego wyprawy wojennej na Moskwę. Kajman w lustrze Twardowskiego się nie przeglądał, a szkoda, bo być może przyćmiłoby to inne wydarzenie t.j. wizytę Pani Burmistrz na naszym obozowisku nad rzeką. Ale nawet nie to, że Pani Burmistrz po informacji przekazanej jej przez Andrzeją Świątkowskiego o historii naszego Klubu wykupiła z rąk prywatnych ten kawałek ziemi nad LIWCEM byśmy tam jako pierwsi, pierwsza grupa kajakarzy mogli przenocować. Też i nie to, że dla nas kupiła i nie to, że osobiście pojawiła się by nas przywitać, nie to było największym wydarzeniem w Węgrowie. Największym wydarzeniem było to, że dopiero przy okazji jej wizyty, wizyty Pani Burmistrz udało mam się zrobić pierwsze i jedyne zbiorowe, choć niekompletne zdjęcie uczestników. O taką fotkę w przeszłości zawsze dbała Krysia Szymik-Taraszkiewicz (RYBA) której na LIWCU tym razem zabrakło.

Nie można pominąć też innych wydarzeń, którymi nas LIWIEC obdarował jak wizyta w założonym przed laty przez Profesora Marka Kwiatkowskiego Skansenie polskich dworków we wsi Nowa Sucha, czy też wędrówka po średniowiecznych wałach obronnych słowiańskiej osady w Grodzisku lub ciepła herbata w deszczowym dniu na zamku w Liwie. Do wspaniałych wydarzeń należała też przede wszystkim wodna stanica w Zaliwiu-Szpinki z niezwykle zaangażowaną i przemiłą załogą pod wodzą Piotra Banasika, jego siostry Izy i szwagra. Nie wyobrażam sobie bez pomocy tych trzech osób i wcześniejszego rozeznania trasy przez Andrzeja Świątkowskiego ogarnięcia problemów naszej gromady.

Wspaniałym wydarzeniem była też autorska prezentacja debiutu literackiego Beaty Sikory (POETKI) i jej adwersarza Józefa Olki.

Niezwykła fantazja tych obojga, rozpoczęta jeszcze przed CORONĄ. Nie ma dzisiaj miejsca i czasu by zacytować ich wersety,(chyba, że zrobi to autorka sama), wersety czasem pełne troski i często fajnego, prawdziwego humoru. Zróbcie to sami zaglądając do tej książki.

Teraz trochę z innej beczki o wydarzeniu innego kalibru, który mnie dotknął i zasmucił.

KAJMANa cechowała zawsze tolerancja dla wszystkich i wszystkiego co nie mieściło się w światopoglądzie jednych a innym przysparzało radość i powód do dumy. Tak było od początków naszej długiej, wspólnej historii.

Od przeszło roku jesteśmy tak jak wszyscy na naszym globie nękani Pandemią i argumentami o konieczności szczepień. Narracja tego problemu przekazywana przez oficjalne i tzw. społecznościowe środki przekazu doprowadziła do ostrego podziału ludzi na całym świecie na tych co wierzą w to co w telewizorze i na tych, którzy czerpią informacje z innych źródeł, lub po prostu się boją, bo kiedyś szczepionkę na grypę o mało co życiem swoim nie przepłacili, lub mają inne zdrowotne powody do nieakceptacji.

Przysłuchując się dyskusjom na ten temat przy ognisku na LIWCU z przerażeniem stwierdziłem, że te kilkanaście miesięcy pomiędzy OBRĄ co była niedobra a LIWCEM co nie był leniwcem podzieliły KAJMANa na dwa zaciekle walczące ze sobą oraz wrogie sobie plemiona Tutsi i Hutu z Ruandy. A tu Polska przecie. Stuknijcie się więc proszę w głowę. Wszyscy mamy tylko jedno życie. Nie narażajcie swoim zacietrzewieniem tradycji klubu, bo nie warto. Bardzo Was o to proszę.

Jednym z ostatnich zarejestrowanych przeze mnie wydarzeń w deszczowy wieczór na LIWCU była bardzo ciepła, bardzo interesująca relacja Agaty Wojciechowskiej (AGIS) z jej podróży do indiańskich szamanów w Boliwii. AGIS już od dawna porusza w dyskusjach na swoich spotkaniach różnice istniejące w przestrzeni mentalnej, niematerialnej. Jej osobiste doświadczenia z praktyk, na które sama się godzi i którym się poddaje przekazują świadectwo o istnieniu innego bogatszego we wrażenia oraz innego sensu bytu.

Nie. AGIS nie jest narkomanką. AGIS nie cierpi też na schizofrenię. AGIS jest normalną, dbającą zawsze o swój interesujący, zewnętrzny artystyczny wizerunek atrakcyjną kobietą, która znalazła dla siebie i być może i dla wielu z nas inną od powszechnie przyjętej interpretację na to jak można być szczęśliwym.

Kochani. Na tym moją relację o wydarzeniach na LIWCU kończę. Dziękuję ich wszystkim autorom.

Tych wydarzeń było jednak znacznie więcej niż te o których wspomniałem. Każdy z Was doświadczył inne i mógłby do tych moich dodać przynajmniej kilka takich, których ja nie zarejestrowałem. Możecie podzielić się nimi z nami na dzisiejszym spotkaniu na Jurze, w Podlesicach lub w przyszłości pisemnie.

Na koniec pragnę podziękować naszej wspaniałej i radosnej oraz (SERDECZNEJ) Dorci Opałka za jej organizacyjny wysiłek związany z LIWCEM-2021, w tym też z dzisiejszym naszym spotkaniem. Niestety sama nie może być dzisiaj razem z nami. Wielka szkoda.

Pragnę też podziękować GLIŹDZIE za jego starania w poszukiwaniu najlepszego miejsca na nasz dzisiejszy wieczór oraz jutrzejszy poranek, t.j. jego propozycję oddania jutro hołdu trzem niezwykle wartościowym ludziom, przyjaciołom, którzy przedwcześnie odeszli. Dla MATKI (Róży Cichy) oraz J Vorraeitera (GUCIO), „brata łata” grotołazów i przyjaciela Krzyśka Mazika (GLIZDY), jak również wspólnego nam KAJMANom Jurka Jakubka (ŚWISTAKA), których uhonorujemy jutro zaduszkową wizytą pod jaskinią oraz w jaskini, t.j. w Jaskini „Wiktorówce” pod Kostkowicami.

O minionym życiu MATKI i GUCIA opowiadają w „Wiktorówce” już od dwóch lat dwie pamiątkowe tabliczki. Jutro obok tych dwóch pamiątek, na jednej ze skalnych ścian, jeśli tylko pozwolą nam na to tam śpiące nietoperze umieścimy następną. Tabliczkę ŚWISTAKA.

26.10.2019 wmurowanie tablic pamiątkowych w Jaskini „Wiktorówka” ku pamięci MATKI i GUCIA

Zapalimy też tym trzem co odeszli świeczkę, bo tak na zaduszki trzeba. Ten znicz zapalimy jednak w „Wiktorówce”‚ też i tym , którzy w tej jaskini jeszcze swoich, upamiętniających ich życie tabliczek nie mają, a z nami byli i już nie są; Eugeniuszowi Bieniasowi (EUGENIO), Jasiowi Nowakowi (POTRZEBNY), Andrzejowi Zajuszowi (ZAZA), Wacławowi Korabiewiczowi (KILOMETR), Henrykowi Krzemińskiemu (TELEWIZOR), Markowi Winiarskiemu (KACZOR), Wojtkowi Kossowskiemu (CHOLERNIK), Tadeuszowi Ginko (WAŁKOŃ), Małgorzacie Rutkiewicz (BABKA), Olkowi Kowalskiemu (ŚWINTUCH), Andrzejowi Weidnerowi oraz Adamowi Monsiolowi (HULOK).

W tym niezwykłym zaciszu płomyk będzie im rozświetlał mrok bardzo długo. Tak długo, jak długo nasza pamięć o nich, o tych co odeszli pozostanie.

METER

„Zajazd Jurajski”, Podlesice, 06.11.2021

 

Klipy liwieckie

Klipy liwieckie

Spotkanie pospływowe LIWIEC-2021

Spotkanie pospływowe LIWIEC-2021

Drodzy Przyjaciele,

spotkanie pospływowe LIWIEC-2021 w „Zajeździe Jurajskim” w Podlesicach (06.-07.11.2021) miało bardzo kameralny charakter. Przy pięknej słonecznej pogodzie we wspaniałym architektonicznym ambiente, zadowoleni ze smacznej i tradycyjnej polskiej kuchni oraz miłej obsługi spotkaliśmy się w gronie 32 osób. Sporo czasu poświęciliśmy wspomnieniom o wspólnie spędzonych chwilach z Adamem Monsiolem (HULOKIEM), który nas niedawno i niespodziewanie opuścił.  Oglądaliśmy też spływowe fotki i żartowaliśmy na temat prac przedstawionych na konkurs fotograficzny, którego to laureatów do miejsc pierwszego, drugiego i trzeciego nie udało się jeszcze wyłonić. 
Ja sam przekazałem w Podlesicach moje osobiste spostrzeżenia ze spływu w literackiej formie p.t. „LIWIEC-2021,WYDARZENIA“. Późną nocą grzaliśmy kości przy rozpalonym przez Franka Dudek (OGNIOMISTRZ) i Grzesia Krzemińskiego (RYCZI) ognisku.
W niedzielę 07.11.2021 wybraliśmy się do jaskini „Wiktorówka“ pod Kostkowicami, gdzie wmurowana została tabliczka upamiętniająca obecność w naszym życiu, w przeszłości przyjaciela grotołazów i KAJMANa, Jurka Jakubka (ŚWISTAKA). Ta skromna uroczystość była dopełnieniem obecnego naszego spotkania na Jurze w okresie zaduszek, kiedy kierujemy myśli w kierunku tych, którzy już odeszli.

26.10.2019 wmurowanie tablic pamiątkowych w Jaskini „Wiktorówka” ku pamięci MATKI i GUCIA

Tyle o naszym spotkaniu w Podlesicach.
Dzisiaj pragnę zaprosić Was na WIGILIĘ- KAJMANA – 2021w pomieszczeniach galerii „Nowy Śląsk“ u Krzycha Mazika (GLIZDY) w Tarnowskich Górach dnia 11.12.2021 od godziny 17:00. O „kulinarny Catering“ pragną zadbać Agnieszka (WILEJKA) i Dawid Cichy (SERCE), za co bardzo jestem im wdzięczny.
Tak jak poprzednio proszę w imieniu Dorci i moim o zgłoszenia .
 
METER
Pożegnanie Adama Monsiola

Pożegnanie Adama Monsiola

W dniu 05.11.2021 pożegnaliśmy bardzo uroczyście na Cmentarzu Komunalnym w Katowicach naszego przyjaciela doktora Adama Monsiola.
Towarzyszyli mu podczas jego ostatniej drogi przedstawiciele Akademickiego Klubu Włóczęgów KAJMAN: Zyga Wawrzynek z małżonką, Isia i Rysiek Jama, Ania i Adam Paluchowie, Basia Czernicka, Jurek Goniewicz, Jacek Bera, Andrzej Tomczak, Artur Szałast i Andrzej Woźniak.
Adam odszedł niespodziewanie na zawsze 28.10.2021 pozostawiając w smutku żonę Bożenę, córki Aleksandrę i Agnieszkę, troje wnuków oraz nas, jego przyjaciół.

Pozostaje po nim jednak ciepła pamięć wspólnie spędzonych chwil.Nie lubiłeś kiedy zwracano się do Ciebie Adasiu lub Adaśku, …a więc kochany Adamie.

W 1974 roku popłynąłeś z nami, wówczas jeszcze z Akademickim Klubem Kajakowym KAJMAN ze Śląskiej Akademii Medycznej na Wyprawę Dunajem i Morzem Czarnym do Turcji. W tamtych czasach niebyło to łatwe przedsięwzięcie. Żelazna kurtyna blokowała dostęp do krajów innego świata poza nią. Przygotowania do tej wyprawy trwały dwa lata, zakończone sukcesem dzięki poparciu naszej idei przez partyjnych kolegów, ówczesnego rektora ŚLAM Józefa Jana Jonka oraz Wojewody Śląskiego Jerzego Ziętka. W przygotowaniach do tej wyprawy byłeś decydującym filarem prowadząc rozmowy na najwyższym, politycznym szczeblu.

Inicjatorem mojego z Tobą pierwszego spotkania był Andrzej Koczwara. Obaj pracowaliście na klinikach ŚLAM w Zabrzu na odpowiedzialnych stanowiskach. Ja byłem początkującym studentem. Pamiętam dokładnie ten dzień przed czterdziestu ośmiu laty, kiedy spotkaliśmy się w gabinecie Kliniki Internistycznej ŚLAM u Andrzeja Koczwary i rozmawialiśmy na temat naszej planowanej podróży na „zachód”, a w zasadzie wówczas jeszcze to na dziki wschód. Tego dnia odebrałem Ciebie jako faceta lekko egzaltowanego, mocno krytycznego, jednak człowieka o nieprzeciętnej inteligencji. Siedzieliśmy wówczas razem z Andrzejem na starych fotelach kliniki popijając zalewaną wrzątkiem kawę bez cukru i paląc ekskluzywne Carmeny, którymi mnie częstowaliście, bo mnie stać na nie było. Przyznam się, że tego dnia miałem wątpliwości czy będziesz w stanie fizycznie sprostać wyzwaniom, które na nas czekały. Pomyliłem się. Rok później już na Dunaju rozwiały się moje wątpliwości. Nasze kajaki wypełnione prowiantem i namiotami ważyły tyle, że w cztery osoby nie byliśmy w stanie zanieść je do rzeki. Z Twoją pomocą dawaliśmy radę. Płynęliśmy 110 km 10 godzin dziennie, wszyscy bardzo zdyscyplinowani.

A pamiętasz nasz tygodniowy okres głodu, kiedy dzienną porcją pożywienia była smażona w oliwie tylko jedna kromka chleba i niedojrzała kukurydza, którą znaleźliśmy na polach?

Albo to. Pamiętasz jak w nocy po opuszczeniu największej śluzy na Dunaju „Złotej Bramy” w momencie, kiedy chcieliśmy przybić do rumuńskiego brzegu służby graniczne oświetliły nas reflektorami i zaczęły strzelać. Uciekaliśmy wtedy w popłochu na brzeg jugosłowiański nie mając wiz, ryzykując wywrotkę w ciemności na rzece, której nie znaliśmy, wywrotkę przez postawione tam boje dla pasażerskich statków i barek. Tego nie zapomniałeś Adamie na pewno nigdy.

Albo też tego, jak po dotarciu do Morza Czarnego, już w Turcji wyławialiśmy na brzegu małże i po rozpłataniu skorup jedliśmy zaraz na plaży bez przypraw, bez soli, bez cytryny, bo nie mieliśmy, a wściekły głód od nas tego wymagał.

Na pewno nie zapomniałeś też miliona komarów i tych chmar końskich much, które cięły nas bezlitośnie w delcie Dunaju. Aby to wszystko przeżyć nie można było być słabym. Ty byłeś w zespole tej wyprawy bardzo mocnym ogniwem.

Ponad to, jak wieczorem brałeś gitarę do ręki i śpiewała ona z tobą Okudżawę lub inne melodie to dawało nam to wszystkim siłę na następny dzień.

Po naszej wyprawie Klub Kajakowy przekształcił się w Klub Włóczęgów przejmując przedwojenne tradycje byłych studentów z Wilna, z Uniwersytetu Stefana Batorego. Ty brałeś udział w wielu wydarzeniach klubu, m. In. w organizacji powitania na lotnisku w Warszawie Czesława Miłosza, naszego starszego klubowego wileńskiego kolegi, który po otrzymaniu Nagrody Nobla przyleciał by Polskę odwiedzić. On nosił imię klubowe JAJO, Ty otrzymałeś imię klubowe HULOK, bo razem z Adamem Paluchem, Andrzejem Ciupkiem, Markiem Winiarskim i Jurkiem Goniewiczem organizowałeś huczne studenckie bale w studenckim akademiku w Zabrzu połączone z występami Kabaretu MELONIK, którego byłeś filarem. Byłeś prawdziwym artystą w swoim zawodzie i na scenie Kabaretu MELONIK. Nasza radość z twoich występów w Kabarecie z Twoją własną interpretacją polskich, rosyjskich i francuskich ballad była dla nas takim samym przeżyciem co dzisiejsze emocje na koncertach międzynarodowych gwiazd. Ty byłeś dla nas wówczas taką muzyczną gwiazdą, ale nie tylko muzyczną. Jako doskonały organizator scalałeś przez lata, razem z doktorem Zygą Wawrzynkiem, rzesze studentów na Obozach Naukowych w Jaszowcu.

Za to wszystko co ofiarowałeś nam przez lata bardzo Ci dziękujemy.

Takie rozstania jak dzisiaj są zawsze bardzo trudne, szczególnie dla najbliższej rodziny, dla twojej żony Bożeny, dla córek Aleksandry oraz Agnieszki i twoich wnuków. Łączymy się naszymi myślami z ich cierpieniem dzisiaj.

Nosimy w sercu jednak podobną żałobę Adamie, bo byłeś członkiem naszej dużej rodziny, rodziny Akademickiego Klubu Włóczęgów KAJMAN.

Kochany Adamie. Rozpocząłeś teraz swoją włóczęgę w innej przestrzeni i w czasie.

Wędruj więc spokojnie do miejsca, gdzie kiedyś wszyscy znowu się spotkamy.

Zanucimy Ci na tę drogę melodię „Kurdesza” naszego klubowego hymnu.

 

Barbara Czernicka (MORWA),  Łucja Gorbacz (WERWA),  Małgorzata Woźniak (PLAZMONIA), Alina Reichert (DZIUBUŚ), Krystyna Szymik-Taraszkiewicz (RYBA), Zygfryd Wawrzynek (ZYGA),  Adam Paluch (PRYMUS),  Andrzej Ciupek (KUGLARZ), Jurek Goniewicz (CZARNY ANIOŁ) Andrzej Koczwara (EBAŁT), Ryszard Jama (SARMATA), Jurek Ponejko (CZAJNIK vel POLIPONEROS), Marek Wojciechowski (HARNAŚ),  Krzysztof Mazik (GLIZDA),  Andrzej Tomczak (KOSA NOSTRA), Jacek Bera (PŁETW), Adam Woźniak (MOTYKA), Andrzej Woźniak (METER), Marak Ziajka (YOGI), Andrzej Olech, Andrzej Wojtas oraz pozostali związani myślami z Tobą członkowie Akademickiego Klubu Włóczęgów KAJMAN.

Katowice, 05.11.2021

Liwiec 2021

Liwiec 2021

Terminy i cała trasa ostatecznie

Kochani.

Podaję tym razem ostateczne zebrane przez Andrzeja świątkowskiego dane całej trasy spływu.

31.07.2021 (sobota):

spotykamy się na przystani kajakowej „Kayaks Liwiec” www.liwiec.com w miejscowości Zaliwie Szpinki 1K, 08-124 Mokobody dokładnie tu: https://g.page/Liwiec?share (Telefon dla zagubionych tel. 797 808 808, 797 807 807. Właścicielem przystani jest Piotr Banasik).

Rozbijamy namioty. Na parkingu przystani kajakowej „Kayaks Liwiec” stawiamy samochody, które pozostaną tam do końca spływu. Tylko nieliczne auta z takiego lub innego powodu będą w następnych dniach na kolejne miejsca pobytu za nami wędrowały. Taka decyzja pozwoli nam na sprawne wyruszanie na kolejne spływu odcinki.

01.08.2021 (niedziela): górny odcinek rzeki do przystani kajakowej „Kayaks Liwiec”

Rozłożone namioty zostawiamy na swoim miejscu.

O godz. 10:00 wsiadamy do podstawionego przez Andrzeja Świątkowskiego autokaru i Piotra Banasika samochodów i jedziemy w górę rzeki, gdzie rozpocznie się pierwszy odcinek spływu. Zakończymy go w przystani kajakowej „Kayaks Liwiec”. Tylko tutaj będziemy mieli możliwość skorzystania z ciepłej wody i toalet.

Ponieważ „Kayaks Liwiec” utrzymuje się z organizacji spływów, to przy ładnej pogodzie może pojawić się tam w sobotę i w niedzielę rój ludzki, więc proszę uważać na sakiewki i inne wartościowe własności.

02.08.2021 (poniedziałek): od przystani kajakowej „Kayaks Liwiec“do Wyszkowa k. Węgrowa

Likwidujemy obozowisko. Składamy namioty i wrzucamy je do podstawionych przez Piotra Banasika busów (09:00-10:00). Tak będziemy postępowali już do końca spływu.

Z przystani kajakowej „Kayaks Liwiec” wyruszamy na drugi odcinek spływu (Zgodnie z planem podgrupa pierwsza („biali”) o godz 9:30. Podgrupa druga („czerwoni”) o godz. 10:00, Podgrupa trzecia („zieloni”) o godz 10:30). Punktualne wypływanie przed południem pozwoli nam ofiarować więcej czasu na popołudniowe i wieczorne spotkania w obozowisku.

Kierowcy aut wędrujących za spływem muszą oczywiście wrócić na czas do swojej podgrupy, by nie opóźniać jej wypłynięcia.

Andrzej Świątkowski pisze: „Przed Wami ok. 15 km bardzo zróżnicowanej rzeki. Początkowo Liwiec jest wąski i silnie meandrujący. Charakterystyczne są podcięte z obu stron brzegi, co sprawia wrażenie, jakby rzeka płynęła w płytkim wąwozie. Od dopływu Kostrzynia rzeka staje się szersza. Na zakolach pojawiają się piaszczyste plaże. Spływ zakończycie przed mostem w miejscowości Wyszków k. Węgrowa. Znajduje się tam duża łąka otoczona drutem kolczastym, dokładnie tu: https://www.google.com/maps/d/edit?mid=1i11UZvDyZvjY2tti3O1nSayN09EvHthc&usp=sharing Właścicielem łąki jest Parafia Podwyższenia Krzyża Świętego. Zapewnione jest drewno na ognisko “.  Ksiądz Wojciech serdecznie zaprasza na zwiedzanie zabytkowego kościoła. O godz. 18:00 odprawiana jest Msza Święta.

03.08.2021 (wtorek): od Wyszkowa k. Węgrowa do Węgrowa

Likwidujemy obozowisko. Składamy namioty i wrzucamy je do podstawionych przez Piotra Banasika busów (09:00-10:00). 

Wypływamy zgodnie z planem podgrupa pierwsza („biali”) o godz 9:30. Podgrupa druga („czerwoni”) o godz. 10:00, Podgrupa trzecia („zieloni”) o godz 10:30). 

Andrzej Świątkowski informuje i proponuje: Tego dnia sugeruję wypłynąć wcześniej, ponieważ na trasie spływu znajduje się kilka ciekawych atrakcji. Do pokonania macie nieco ponad 18 km. Po przepłynięciu 3,3 km na lewym brzegu pojawiają się zabudowania miejscowości Grodzisk. Przed miejscowością zachowało się najstarsze dzieło architektury w powiecie – potężne wały ziemne dawnego grodu. W czasach swojej świetności w XI-XIII w. gród obronny miał 5 hektarów powierzchni i podwójną linię umocnień drewniano-ziemnych. Gród był częścią systemu obrony wschodniej granicy Mazowsza rozciągającej się wzdłuż Liwca. Został opuszczony w XIII w. po zniszczeniu go przez nieznanych najeźdźców: Jaćwingów, Rusinów albo Litwinów, którzy często wyprawiali się na ziemie polskie. Położone na skraju wsi grodzisko, to miejsce niezwykle nastrojowe. Z jego wysokich wałów można podziwiać malowniczą dolinę Liwca (https://goo.gl/maps/yaj39e3dB3CAAZpbA). 

Po 7,5 km od wypłynięcia z Wyszkowa tym razem na prawym brzegu znajduje się punkt widokowy Sowia Góra (https://goo.gl/maps/v65YftBFpD83ixmF9). Roztacza się z niego niezwykły widok na dolinę rzeki Liwiec. Można stąd obserwować dzikie ptaki i zwierzęta i podziwiać piękno krajobrazu pogranicza Mazowsza i Podlasia. Warto zatrzymać się na bardzo dużym, piaszczystym zakolu rzeki i powędrować na wzniesienie.

Ostatnia, a zarazem najważniejsza atrakcja turystyczna tego dnia to zamek w Liwie – ruina gotyckiego zamku książęcego wzniesionego w XV wieku jako strażnica graniczna w miejscowości Liw w województwie mazowieckim.http://liw-zamek.pl/. Warto jest wcześniej zadzwonić i zarezerwować przewodnika.

Zapewne ostatnie 4 km będziecie pokonywać zmęczeni i późnym popołudniem, ale warto na noc dopłynąć do Węgrowa. Tuż przy zalewie na prawym brzegu rzeki znajduje się duża łąka nowo powstające miejsce biwakowe (łąka zakupiona przez Gminę Węgrów, jeszcze nie zagospodarowana, Dokładnie tu: https://goo.gl/maps/kWXws7fCkXaCjifB9 znajduje się miejsce wodowania kajaków. Na tym polu postawione będą dwie toalety TOI TOI – dwie kabiny z możliwością umycia rąk. Pani Burmistrz Węgrowa, której Andrzej opowiedział o historii Akademickiego Klubu Włóczęgów KAJMAN wyraziła zgodę na nasz pobyt. Drewno na ognisko zapewnia przystań„Kayaks Liwiec”.  

04.08.2021 (środa): Węgrów do Borzychy

Likwidujemy obozowisko. Składamy namioty i wrzucamy je do podstawionych przez Piotra Banasika busów (09:00-10:00).

Zgodnie z propozycją Andrzeja do południa (do12:00) zwiedzanie Węgrowa, bo jest co oglądać.

O godzinie (12:30 podgrupa pierwsza „biali”, o godz 13:00, podgrupa druga „czerwoni”, o godz. 13:30, podgrupa trzecia „zieloni”) opuszczamy polanę w Węgrowie i płyniemy do Borzyny (ok. 15 Km).

Andrzej pisze: „W Węgrowie za polem biwakowym jest elektrownia i tam trzeba przenieść kajaki. Trzy kilometry dalej jest podwójne spiętrzenie: pierwsze o wysokości ok. 80 cm, drugie – kilka metrów dalej – o wysokości ok. 30 cm. Kajaki można przenieść jedną lub drugą stroną. Odcinek bardzo kręty i bardzo urozmaicony”.

Docieramy do Borzychy na polanę i rozbijamy namioty na wskazanym przez Andrzeja obszarze https://www.google.com/maps/d/edit?mid=1f0WPtVlR6Iocvx1FwImJvPwaOf3s6JkS&usp=sharing

Jako alternatywę rozważamy z Dorotką możliwość pozostania na polanie w Wągrowie, w zależności od pogody cały dzień. Tę decyzję podejmiemy jednak wspólnie na miejscu.

05.08.2021 (czwartek): od Borzychy do okolicy wsi Sekłak lub Bednarze w gminie Korytnica.

Likwidujemy obozowisko. Składamy namioty i wrzucamy je do podstawionych przez Piotra Banasika busów (09:00-10:00).

Wypływamy zgodnie z planem podgrupa pierwsza („biali”) o godz 9:30. Podgrupa druga („czerwoni”) o godz. 10:00, Podgrupa trzecia („zieloni”) o godz 10:30).

Od  Borzyny czeka nas kolejne 15 kilometrów wiosłowania Relacja Andrzeja: „Na początku rzeka oddala się od zabudowań i meandrując płynie wśród pól i łąk. Po kilku kilometrach zbliża się do drogi krajowej nr 62 i płynie wśród rzadko porośniętych liściastych drzew. W połowie drogi znajduje się zapora i elektrownia w Kalinowcu. Tu należy przenieść kajaki lewą stroną. Za Kalinowcem Liwiec jest dosyć wąski oraz stosunkowo głęboki. Na nocleg musicie dopłynąć do okolicy wsi Sekłak lub Bednarze w gminie Korytnica.  

Namioty rozstawiamy na tym terenie: https://www.google.com/maps/d/edit?mid=1JhZX9Ms1JdNPjnlycDTJY5Rwmdere-Xv&usp=sharing.

Lepsze wyjście z rzeki jest tutaj: https://goo.gl/maps/RbYrK8h7puqsbr8n8, ale daleko do pola biwakowego. Andrzej sugeruje utorować sobie wynoszenie kajaków w tym miejscu: https://goo.gl/maps/vUPzj1mwz65YhyJy6

06.08.2021 (piątek): od okolicy wsi Bednarze do okolicy mostu w Urlach (Urle).

Ostatni dzień spływu Liwcem (15 Km według Andrzeja moim zdaniem znacznie dłuższy).

Likwidujemy obozowisko. Składamy namioty i wrzucamy je do podstawionych przez Piotra Banasika busów (09:00-10:00).

Wypływamy zgodnie z planem podgrupa pierwsza („biali”) o godz 9:30. Podgrupa druga („czerwoni”) o godz. 10:00, Podgrupa trzecia („zieloni”) o godz 10:30).

Andrzej informuje: „Odcinek zupełnie inny niż pozostałe. Po drodze czekają na Was duże wypłycenia, piaszczyste plaże i kamienne progi. Przy niskim stanie wody czasem trzeba wyjść z kajaka i ciągnąć go za sobą. Spływ kończycie dokładnie w tym miejscu https://goo.gl/ost maps/tyEpbkWG6E2SsM8WA

 Znajduje się tu plaża i most kolejowy na linii Warszawa – Białystok. Tam trzeba dopłynąć ok. godz. 16:00 i przygotować sprzęt do odbioru. Autobus i busy przyjadą na godz. 17:00. Po zapakowaniu sprzętu przewieziemy całą grupę na ostatni nocleg do Stanicy Wodnej Zaliwie Szpinki. Wszyscy uczestnicy spływu przed odjazdem następnego dnia będą mogli się odświeżyć i spędzić noc w cywilizowanym miejscu“.

To ostateczne informacje dotyczące trasy przygotowane z zegarmistrzowską precyzją przez Andrzeja Świątkowskiego. Jesteśmy mu za to bardzo wdzięczni, bo przy takiej ilości uczestników spływu jak w tym roku nie możemy pozwolić sobie na chaos i złą organizację.

Jeszcze jedna uwaga dotycząca tym razem tzw. szeroko propagowanych obostrzeń sanitarnych.

Spotkania na wolnym powietrzu nie są zabronione, bo „ryzyko zakażeń innych osób bez względu na rodzaj (czy to Influenza, RSV, Corona, Parainfluenza, Metapneumoviren) i inne ze stu wirusów, z którymi na co dzień mamy kontakt, dzięki naszej nabytej przez nas przez lata odporności jest równe zeru”.

(Dr. Wolfgang WODARG, „Falsche Pandemien” 06/2021)

Dodatkowo tankowane przez nas słońce wzmacnia naszą odporność przez produkcję witaminy D. Niemniej stosować się będziemy do zalecanych oficjalnie punktów reżimu sanitarnego nie witając się „na misia” i nosząc maski robiąc zakupy. W przypadku wystąpienia gorączki zgłaszać to będziemy do odpowiedzialnego za grupę.

Do zobaczenia wkrótce kochani Liwczanie.

METER

Saarbrücken, 24.07.2021

Liwiec 2021. Informacja nr 4

Liwiec 2021. Informacja nr 4

Kochani,

to już za tydzień.

Niektórym cisną się na usta piosenki Czerwonych Gitar „… już niedługo, to już za chwilę “.

Liwiec leniwiec i pachnie polami, …to piękna sprawa. Pachnie „tsienom i gawnom“, …jak mawiała moja mama, która swoje dziecięce lata przeżyła pod rewolucją październikową na Krymie.

Mam nadzieję, że odurzą nas te same zapachy siana i krowiego łajna oraz inne naturalne, a nie te pochodzące z Koncernu MONSANTO zatruwające coraz bardziej naszą naturę genetycznym błotem, którą Edward Stachura, (gdyby jeszcze żył) opisał by zapewne jako najgorszy ekskrement cywilizacji zasłaniający nam światło „całej jaskrawości”, czyli szczęścia obcowania z prawdziwą przyrodą, jej barwami, zapachami, jej dziecięcą dziewiczością i naiwnością w to, że my homo sapiens jej krzywdy wyrządzać nie będziemy.

Przesyłam Wam dzisiaj pierwotną listę uczestników naszego spotkania tych, którzy zgłosili się do mnie lub do Dorotki. Cieszy mnie to nasze spotkanie po wielu miesiącach pandemii strachu, którą nam niesłusznie narzucono. Być może lista ta się jeszcze zmieni i zmniejszy przez obawy o własne zdrowie, obawy propagowane w mediach, albo też i inne powody. Wszystkie powody są usprawiedliwione. Każdy z nas jest za siebie i swoje decyzje odpowiedzialny i wolny od tłumaczenia swoich decyzji. Szczególnie teraz kiedy medialnie podzielono nas na tych co są „za” i tych co są „przeciw”.

Dla tego na LIWCU na wspólnych spotkaniach rozmawiać będziemy o wszystkim. Dwa tematy będą jednak zakazane: 1) CORONA oraz 2) polityka. Oba zatkałyby, być może już na stałe, kanały naszej wrażliwości na to co pachnie „tsienom i gawnom”. Być może zatkałyby też kanały, którymi do tej pory porozumiewaliśmy się bez problemu, t.j przyjaźń i tolerancja.

A to byłoby już niewybaczalne.

Bardzo Was ściskam i do zobaczenia wkrótce.

Wasz METER

 

Saarbrücken, 23.07.2021

Liwiec 2021. Informacja nr 1

Liwiec 2021. Informacja nr 1

KAJMANY. Drodzy przyjaciele w Polsce i na Litwie i na całym bożym Świecie.

Po długiej wymuszonej przez CORONĘ przerwie nareszcie otwiera się możliwość naszego tradycyjnego od lat spotkania na rzece. Tym razem nie stawiamy na wyczyn okupiony walką z powalonymi w wodzie pniakami drzew, lecz na nasz osobisty kontakt, na spokojny powrót do normalności, na wymianę naszych myśli i uczuć oraz na kontakt z naturą.

W debatach na temat trasy tegorocznego spływu pomógł w podjęciu decyzji nieoceniony od lat przyjaciel KAJMANa Andrzej Świątkowski, poddając rzekę LIWIEC jako rekompensatę za ten czas, który nas strachem o własne zdrowie i o przetrwanie ludzkości maltretował.

LIWIEC to czysta spokojna rzeka (147 Km), lewy dopływ Bugu.  Andrzej powołując się na relację kolegi pisze „łąki, krowy i zabytki”. Jednym słowem sielanka jak na torcie śmietanka. Łąki okwiecone i krowy jak u Chełmońskiego. Rzeka zawija jak żmija, ale szeroka, więc odpoczynek dla oka. Do tratwowania wspaniała i do kąpieli więc i dla ciała. Polany rozłożyste na noclegi na dziko, ale za potrzebą przeważnie do lasu tam tylko. Woda ciepła w turystyce AGRO jak rarytas dla wygody, choć możliwy, tam jeszcze ten obiekt niezbyt modny. Lecz natura wynagradza wszystkie trudy i odpłaca, bo po „gulu” nie masz człeku kaca.

Termin spływu: 31.07.-07.08.2021

Kochani. Stęskniliśmy się za sobą. Stęskniliśmy się za atmosferą jaka towarzyszy naszym spotkaniom. Maja w przypływie tych niepohamowanych uczuć namalowała przed miesiącem swoją wizję natury witającej z radością nasze kajaki. Jest to jej debiut artystyczny w tej kategorii. Całkiem udany. Posłuży jako LOGO tej przygody z nową dla nas rzeką.

Na razie tylko tyle ogólnych informacji.  Do dnia 30.06.2021 zbieramy od Was zgłoszenia.